Tinto Brass stawia na formę niespecjalnie przejmując się opowiadaną historią. W efekcie
dostajemy przerost formy nad treścią. Zdjęcia (chwilami czarno-białe) i montaż stojące na wysokim
poziomie, dobra muzyka i seksowna Ewa Aulin to największe plusy. Niestety sama historia jest
nijaka i w połowie przestałem sobie nią zawracać głowę. Trochę psychodeliczne giallo, bezkrwawe i
pozbawione golizny. Mimo to cieszy oko ale ani za serce ani za gardło nie chwyta. No może poza
piosenką:
http://www.youtube.com/watch?v=a4YG9yF_zf4